W trakcie - 5.12.12r,



Hej, jeszcze żyję :) Jestem w trakcie pisania i poprawiania rozdziału. Jak dobrze pójdzie to powinnam wstawić coś nowego w tym tygodniu. Jak nowy wystrój bloga i muzyka? Podoba się wam? :)

data: 5.12.12r.

środa, 21 grudnia 2011

W poszukiwaniu wybranki XV

Po 6 misiącach pojawia się nowy rozdział. Mam nadzieję, że się cieszycie, bo go w sumie nie planowałam, a jednak magia świąt dała mi weny do napisania kolejnego rozdziału. Zapraszam do czytanie i wyłapywania kwiatków ^^. Nie posiadam bety, więc błędy się znajdą.

~~!~~~


Popołudniu zebrali się na placu Kryształowego Miasta Elfów. Obładowani jedzeniem i najróżniejszą bronią dokonywali ostatnich poprawek w przygotowani do podróży. Sprawdzili podkowy koni, siodła, uprzęże, wytrzymałość materiału worków, w których przechowywali jedzenie i wsiedli na konie, żegnając się z mieszkańcami magicznej krainy. Udali się przeciwnym kierunku, od tego, z którego przybyli. Zostawili Ino wraz Elfami, bo ich cel podróży omijał wioskę wieśniaków. Zresztą Yamanaka miała zadanie do wykonania. Miała przygotować ludzi do prawdziwej wojny, która wkrótce miała się rozpętać między mieszkańcami Ziemi.


- To, dokąd najpierw? – spytał Naruto, uderzając lekko konia w boki, aby zwierze przyspieszyło kłusu, równając się z klaczą Itachiego. Międzyczasie rozglądał się dookoła, podziwiając widoki i trzymając pewnie uprząż w ręce. Jazda konna nie sprawiała blondynowi najmniejszych problemów. Od dziecka uczył się jeździć, więc było to dla niego jak chleb powszedni. Był niemal pewny, że w jeździe przewyższał swojego rycerzyka, który jak na złość, nie posiadał żadnych wad. Oprócz skostniałości, braku poczucia humoru.. ba, jakiegokolwiek czucia i poczucia. Nic go nie ruszało. Dosłownie nic. Jakby sobie kark złamał, to zapewne Uchiha by to wykorzystał. Najpierw zgwałciłby jego trupa, a potem posiekał na kawałki i upiekłby jego ciało nad ogniem tak jak zwłoki biednego dzika. To było pewne. Sasuke miał predyspozycje na zostanie kanibalem. O ile już nim nie był.


Naruto patrzył się na mężczyznę z lekką obawą w oczach. Naprawdę dopuszczał taką myśl do swojej głowy.


- Co do cholery? – prychnął poirytowany brat Itachiego, który miał dość gapienia się Uzumakiego na jego osobę. Zamierzał powiedzieć coś kąśliwego, ale książę potrząsł głową jakby odganiając myśli i zaczął słuchać starszego z braci Uchiha.


Sasuke zmarszczył brwi.


- Więc nasz pierwszy cel podróży jest naprawdę blisko – dało się usłyszeć spokojny głos Itachiego, który z wyprostowanymi plecami i z dumną pozą patrzył przed siebie. – Klasztor Młodości Życia znajduje się za rzeką Kuroi. Jeśli się pospieszymy, to jutro o południu powinniśmy być na miejscu. Gorzej będzie z wioską Krasnoludów czy innych ras, ponieważ ukrywają swoje osady przed innymi. Będzie jeszcze ciężej jak Madara wyśle Czarnych Rycerzy.


- Czarnych Rycerzy? – powtórzył Naruto z powątpieniem. Słyszał kiedyś opowieści na ich temat, ale czy były one prawdziwe? – To ci, którzy mieszkają pod ziemią i nie wychodzą na Słońce, bo mogliby zginąć?


- Tak, ci sami. – odparł – To, że mieszkają pod ziemią, to mało istotne. Nocą będziemy musieli uważać i trzymać warty. Są nieśmiertelni.


- Nieśmiertelni? – jęknął z przerażenia, omal nie spadając z konia. Patrzył się na Itachiego z niedowierzeniem. – Nie można im odciąć głów? – podsunął pomysł.


- Nie mają ciał – powiedział poważnie, odwracając głowę i spoglądając w oczy księcia. Naruto zapatrzył się w jego czarne tęczówki. Były podobne do tych Sasuke, ale nie było w nich żadnych uczuć. Zero. Nawet jego rzekomy opiekun posiadał zalążek uczuć w oczach. Zalążek nienawiści i złośliwości. Te z kolei były puste. Kompletnie puste. Spuścił spojrzenie z oczu na jego usta, na dolną szczękę. Był przystojny. Tak samo przystojny jak Sasuke. Ale to chyba było rodzinne. Blondyn podejrzewał, że ich ojciec jest równie przystojni jak jego synowie. W końcu po kimś musieli odziedziczyć swoją urodę. Przypatrywał się jeszcze przez chwilę sylwetce Itachiego, dopóki nie poczuł kuksańca w bok. Odwrócił głowę w stronę osobnika, który odważył się wbić łokieć w jego żebra. Nie było zaskoczeniem, że tą osobą był młodszy brat Itachiego. Zaskoczeniem było to, jakim go spojrzeniem obdarzył. Sasuke patrzył na niego gniewnie i ostrzegawczo jakby Naruto popełnił straszną zbrodnię, za którą brunet go ukarze. Książę jednak nie miał pojęcia, o co chodzi jego rycerzowi i wzruszył ramionami.


- Zamyśliłem się – rzucił jakby na wytłumaczenie i ponownie zwrócił się do Itachiego.


- To jak mamy ich zabić skoro nie posiadają ciał? – spytał niepewnie. – Nie można zabić czegoś, czego nie ma.


- Magią – odpowiedział inny głos. Należał on do Neji’ego, który przyłączył się rozmawiających mężczyzn. - Powinieneś wiedzieć, podobno macie czarnoksiężnika w okolicach zamku. – dorzucił.


- Mówisz o tym starym, zsiwiałym zboczeńcu? – prychnął Naruto – proszę cię. Ja się tylko modlę, żeby nie wysadził pewnego dnia Konohy w powietrze.


- No to teraz mamy problem – stwierdził Sai, który kombinował coś przy torbie przewieszonej przez grzbiet konia. – trzeba będzie znaleźć kogoś bardziej kompetentnego. Chociażby kogoś takiego jak wiedźma Tsunade. – mruknął, wyciągając w końcu z torby mapę.


- Sai! – jęknął książę – nie mówisz poważnie! Ta stara ropucha jest gorsza od tego dziada!


- Nie znamy innych magów – mruknął, zanurzając głowę w mapę. – Mieszka na bagnach koło wioski Mgły.


- To po drodze zakupimy kilkanaście butelek sake… - dodał Naruto – przydadzą się.


*


Po kilkugodzinnej podróży zrobili postój. Słońce zeszło już z linii horyzontu, a na niebiesko skłonie pojawił się łukowaty księżyc. Rozpalili ognisko i wyjęli jedzenie, które powoli konsumowali. Lekki, zimny wiatr smagał ciała, przyprawiając ich o dreszcze.


- Nocą jest coraz chłodniej mimo rozpalonego ogniska – odezwał się głos księcia, który wziął porządny gryz jakiejś kiełbasy.


- Lato powoli się kończy – mruknął Sai, pociągając długi łyk wody z piersiówki. Siedzieli w piątkę przy ognisku.


- Ale.. tak myślę sobie… - zawahał się, nie wiedząc jak dobrać słowa, żeby wyrazić swoją myśl.


- Ty nie myślisz – wciął mu się w zdanie Sasuke, którego chwilę później zgromił oburzonym spojrzeniem. Nie odpyskował mu jednak, ciągnąc dalej swoje niewypowiedziane przemyślenie.


-  Zastanawiam się jak uporamy się z Czarnymi Rycerzami, kiedy jeszcze nie będzie z nami wiedźmy. Oni wychodzą tylko nocą, więc nie będziemy mogli rozpalać ogniska. To trochę utrudnia sprawę. – powiedział, opatuliwszy się szczelniej kocem i patrząc się w stronę Itachiego. Jakoś nie zamierzał wdawać się w dyskusję z Sasuke. W czasie podróży porządnie wdał mu się we znaki.


- Będziemy musieli zostawać na noc w miastach albo spać w gąszczach traw. – uśmiechnął się z przekąsem Itachi, który ciągle obserwował księcia. Chłopak był strasznie podobny do swojego ojca. Te same oczy, włosy, rysy twarzy. Jedynie z charakteru był inny. Pod tym względem przypominał swoją matkę. Jednak, jeśli sytuacja tego wymagała potrafił spoważnieć i zachowywać się jak Minato.


Itachi uśmiechnął się jeszcze szerzej na tą myśl, choć w jego wykonaniu było to naprawdę przerażające.


Uzumaki skrzywił się lekko widząc wyraz twarzy brata Sasuke. W takich chwilach uważał, że Sasuke i Itachi nie powinni się uśmiechać, bo wyglądają jak szaleńcy, który uciekli z lochów. Ich uśmiech był naprawdę brzydki.


- Coś nie tak? – spytał, upewniwszy się czy kolejny Uchiha nie ma zamiaru go zamordować.


- Nie.. wszystko w porządku – opowiedział uśmiechając się złośliwie. Patrzył na swojego brata wyzywająco. Lubił drażnić Sasuke, zwłaszcza, kiedy odkrywał jego małe tajemnice. Jedną z nich była obsesja na punkcie dziedzica tronu. Widział jak jego brat spogląda na blondyna i jak reaguje na osoby, które za blisko podchodzą do księcia. Zastanawiał się tylko, czy jego braciszek odbył już jakiś stosunek z przystojnym blondynem, czy dopiero zamierza porwać go w jakieś gąszcze i wykorzystać. Itachi wiedział, że nie powinien włączać się w niebezpieczną grę w tak ważnym okresie dla ludzkości, ale nie mógł sobie odmówić zabawy, która się świetnie zapowiadała.


*


Był środek nocy. Wszyscy spali oprócz niego. Nie potrafił zmrużyć oka. Było mu zimno. Cholernie zimno. Czuł jakby mu zaraz miał odpaść nos. Potem uszy i cała twarz. Żałował, że nie jest sam na sam z Sasuke. Wtedy rozkazałby mu przyjść i go rozgrzać. I musiałby to zrobić, ponieważ byłby to rozkaz księcia, a księciu się nie odmawia. Ale obecnie nie miał na to odwagi. Oprócz Sasuke było jeszcze trzech innych mężczyzn, którzy uważali blondyna za odpowiedzialną i kompetentną osobę.


Westchnął ciężko. Biała para wydobyła się z jego ust.


- Lepiej żebyś nie zachorował w czasie podróży – usłyszał męski głos koło ucha. Później czyjeś ręce oplotły jego ciało, rozgrzewając go automatycznie. Już nie było zimno.


*


Rano Naruto obudził się, jako ostatni. Wszyscy krzątali się wokół ogniska, zasypując je i robiąc porządek w miejscu obozowiska. Sai wraz Neji’m przygotowywali kanapki na śniadanie, a Sasuke spoglądał morderczym wzrokiem na blondyna. Uzumakiemu wydawało się, że poranne spojrzenie bruneta było jeszcze gorsze niż spojrzenie z wczorajszego dnia. Przełknął z trudnością ślinę i przeciągnął się, wstając na nogi.  


- Idę się wysikać – rzucił do towarzyszy, aby nie przyszło im przypadkiem do głowy, żeby go szukać.


Wszedł w wysokie gąszcze, które rosły wśród drzew. Miał nadzieje, że żaden kleszcz nie przyssie się do jego tyłka. Zrobił kilka metrów i postanowił oddać to, co do natury należało. Kiedy skończył i miał wracać do towarzyszy, spotkał wściekłe spojrzenie Sasuke, który pchnął go na pobliskie drzewo.


- Co? – bąknął Naruto, nie wiedząc o co chodzi brunetowi.


- Spałeś z moim bratem – syknął, wsuwając swoje kolano między nogi księcia. Patrzył na niego złowrogo, pełen furii.


- Było zimno, a ciebie nie było – uśmiechnął się słabo. Sasuke w takiej wersji był przerażający, ale także niesamowicie pociągający.


- Byłem trochę dalej – zmrużył oczy, niemal wypluwając słowa z obrzydzeniem – Jeszcze raz, to się powtórzy, to ci nie daruję – uśmiechnął się złośliwie, przybliżając swoje usta do szyi Uzumakiego i przejeżdżając po niej językiem. Zassał się lekko, poczym zaczął kierować swoim językiem w stronę warg, by chwilę później wpić się namiętnie w usta księcia, który jęknął mimowolnie. Palce rąk Naruto wsunęły się w czarne, szorstkie włosy Uchihy. Odchylił swoją głowę do tyłu, dając większy dostęp do swojej szyi brunetowi. Sasuke wykorzystując okazję i przejechał językiem po jabłku Adama, kierując swoją dłoń na krocze blondyna i lekko pocierając jego czułe miejsce. Z ust księcia ponownie wydobył się jęk, który został zagłuszony przez usta Uchihy. Naruto zaczął coraz namiętniej oddawać pocałunki, kiedy nagle brunet się od niego odsunął, posyłając mu złośliwy uśmiech.


- Co jest? – mruknął zdezorientowany.


- Chyba sam musisz się zaspokoić. Ja wracam do obozu – uśmiechnął się wrednie, poczym odwrócił się, odchodząc od napalonego blondyna.


- Sasuke, draniu! Zabiję cię! – krzyknął zły i sfrustrowany. – Poczekaj jeszcze Uchiha, żebym ja ci takiego numeru nie wyciął, wtedy zobaczymy, komu będzie do śmiechu – burknął, spoglądając z bezradnością na swojego penisa.