W trakcie - 5.12.12r,



Hej, jeszcze żyję :) Jestem w trakcie pisania i poprawiania rozdziału. Jak dobrze pójdzie to powinnam wstawić coś nowego w tym tygodniu. Jak nowy wystrój bloga i muzyka? Podoba się wam? :)

data: 5.12.12r.

sobota, 27 sierpnia 2011

W poszukiwaniu wybranki XII

Po tym całym konkursie, Naruto dostał miano Miss królowej świń od Uchidy.

- Która jest godzina? – spytał blondyn, kiedy wyszedł z domu Ino w nowych ubraniach, które musiał zmienić po incydencie w trakcie konkursu na Miss Świni.

- Godzina po zachodzie słońca – odparła Ino – mamy jedną godzinę na dojście do lasu, a w ciemnościach to spore utrudnienie. – zauważyła.

- Od tego są pochodnie – odparł Sai, przyglądając się blondynce –nieprawdaż?

Ino spojrzała na niego oburzona.

- A widzisz tu jakąś pochodnie? – spytała, wpatrując się uporczywie w twarz nowego towarzysza.

- Wątpisz we mnie pani? – udał urażenie, – jako świetny dowódca znam się doskonale na pochodniach i wszelako podobnych rzeczach – uśmiechnął się z satysfakcją, patrząc śmiało w niebieskie oczy dziewczyny.

- Szkoda, że ten wspaniały dowódca się nie popisał i wylądował w klatce – odciął mu się Naruto, który uwielbiał dręczyć swojego przyjaciela od niepamiętnych czasów. – wykaż się i znajdź kawałek kija z ogniem, to może cię weźmiemy ze sobą – dodał, przysiadując na kuckach i opierając głowę o rękę – nie mamy czasu – mruknął.

- Może? – spytał się Sai, spoglądając na księcia.

- Tak, może. Nie było cię z nami, więc czysto teoretycznie nie powinno cię być na spotkaniu – kontynuował Naruto, patrząc przed siebie. Jego wyraz twarzy był jakiś pusty.

- Dobrze się czujesz? – zaniepokoił się jego przyjaciel – nawet na najnudniejszych naradach ojca tak nie wyglądasz.

Naruto spojrzał na niego obojętnym wzrokiem.

- Jestem zmęczony – odparł – idź po ten kij, bo cię zostawimy.

- Jak sobie życzysz mój panie – pochylił się teatralnie, układając jedną rękę z przodu, a drugą do tyłu. Po tej czynności udał się do lasu.

Pozostała trójka tkwiła milcząc przed domem Ino.

- Coś podobnego – odezwał się Sasuke, który od jakiegoś czasu nie udzielał się w wymiana zdań pomiędzy Naruto a Sai’em – ty i zmęczenie – uśmiechnął się kpiąco, dosiadając się do blondyna – niewiarygodne – podsumował.

Naruto zerknął na niego z kwaśną miną, po czym wrócił do poprzedniej czynności, jaką było wpatrywanie się przed siebie.

- Niedowiarek – mruknął niewyraźnie.

Rycerz spojrzał na Naruto ze zdziwieniem. W zachowaniu księcia było coś niepokojącego, czego nie dało się przeoczyć. Był jakiś przygaszony, zamyślony… nawet zdenerwowany i zaniepokojony. Marszczył brwi i mruczał coś pod nosem.


- Muszę ci coś powiedzieć – złapał go za połów płaszcza, zatrzymując go.

- O co chodzi Sai? – spytał zdziwiony.

- Robi się niebezpiecznie w królestwie – spojrzał na niego poważanie – kiedy byłem ze swoją armią, dowiedziałem się o tajnym ataku na zamek Konoha. – wyjaśnił - To nie będzie zwykła wojna, Naruto. Musimy się przygotować. To będzie prawdziwe starcie między dobrem, a złem. Siły ciemności rosną w górę, kiedy siły dobra tkwią bez zmian. Jeśli nie zmienimy naszego stosunku, ta wojna będzie przesądzona.

- To musimy wracać do zamku! – krzyknął – muszę powiedzieć ojcu, że…

- Nie! Naruto, tu chodzi o poważną walkę. To będzie wojna o losy całego świata. Twój ojciec nie jest głupi, ma magów u swojego boku. Pewnie już wie, co się szykuje. Ty teraz masz ważniejszą misję. Musisz przekonać Elfy do zawarcia sojuszu. Musisz ich powiadomić o niebezpieczeństwach. W twoich rękach są losy wszystkich istnień. Sam gatunek ludzki nie jest w stanie pokonać sił ciemności. Musisz dobić targu. Oni muszą nam pomóc, rozumiesz? Bez tego będziemy bezsilni.


- Bezsilni… - mruknął pod nosem, nieświadomie wypowiadając to słowo na głos.

Nie uszło to uwadze zdziwionej Ino i Sasuke, którzy spojrzeli na skupionego Naruto.

- Kto jest bezsilny? – spytał Sasuke, w nadziei na uzyskanie odpowiedzi.

- Bezsilni – mruknął raz jeszcze jakby był w transie, po czym schował twarz w dłoniach, pocierając się – jesteśmy bezsilni! – podniósł głos, i uderzając jedną ręką ułożoną w pięść w prostą rękę, spojrzał na niebo z zmęczonym wyrazem twarzy.

Dziewczyna przestraszyła się nie na żarty. Ta dwójka coś przed nią ukrywała, a teraz Naruto mówi coś o bezsilności. Ta cała sprawa jej się nie podobała.

- Niby w czym jesteśmy bezsilni? – spytał zirytowany Sasuke, patrząc uparcie na księcia, który łaskawie spojrzał mu pogardliwie w oczy.

- W wojnie, w wojnie Sasuke. Jesteśmy bezsilni! – warknął wściekły na samego siebie.

- O czym ty gadasz?! – spojrzał na niego morderczo. – Jaka wojna? Przyśniło ci się coś znowu? – zakpił.

- Nie! – odparł – Mówię serio nędzna imitacjo rycerzyka. Szykuje nam się wojna na cały świat! Rozumiesz to, czy mam ci przeliterować? A wiesz, kto musi zebrać armią na tą bitwę przeciwko złu? Nie? To ci powiem! Ja muszę! To wszystko zależy ode mnie, czy nadal będziesz żył na wolności. To ode mnie zależy przyszłość i pokój na tej ziemi. To ja… wszystko na mojej głowie. – załamał mu się głos – to nie żart, Sasuke. To będzie krwawa wojna, o jakiej świat jeszcze nie śnił. I ja… widzę to… musimy zebrać jak największą armię, inaczej możemy pożegnać się z życiem. Nie oszczędzą nas… - dodał ciszej.

Ino zakryła usta dłonią. Nie przywidywała takich słów. Takich okropnych słów, które zapowiadają rzeź w niedalekim czasie. Inaczej zachował się Sasuke. Przyglądał się uważnie księciu. Nie robiło na nim wrażenie słowo „wojna”.

- Przecież twój ojciec ma armię, to, w czym problem? Boisz się, że polegniesz jak cię wyślę na wojnę? – zakpił.

Naruto zerwał się z ziemi i spojrzał na niego wściekle.

- Ty chyba nie odróżniasz słowa, wojna świata od wojna Konoha. – syknął. – Król w tym czasie musi bronić zamku, a ja, jako jego syn mam obowiązek zebrać wielka armię, która stanie przeciwko złowrogim nieprzyjaciołom. To nie jest wyłącznie wojna ludzi, Sasuke. I tu jest problem. Nie przejmowałbym się wojną samych ludzi. Czy teraz mnie rozumiesz?- spoglądał na niego zaciekle, oczekując odpowiedzi.

Każde słowo nie uszło uwadze Ino. Wszystko zaczęło się układać jak w jakiejś układance. Choć wolałaby o tym wszystkim nie wiedzieć i zostać w błogiej nieświadomości. A tu, co? Naruto jest synem króla… i szykuje się wojna świata.

- Co masz na myśli, że nie przejmowałbyś się wojną zwykłych ludzi? – spytał jak najzwyczajniej Sasuke.

- On ma na myśli – przełknęła ślinę z ledwością, – że w tej wojnie wezmą udział różne stwory. Jak elfy, ogry, krasnoludy… - patrzyła się niewyrazistym wzrokiem w kłębek trawy, po czym przeniosła swoje spojrzenia, na Naruto – mam rację? – pragnęła w duchu zaprzeczenia, choć doskonale znała odpowiedź.

Naruto kiwnął głową.

- Tak, właśnie o to mi chodzi…

Milczeli po tych słowach. Każdy rozmyślał nad dręczonymi go sprawami. O wojnie, o przyszłości. Czy to wszystko było prawdą, czy tylko kiepskim żartem ze strony Naruto? Ale nie wyglądał jakby z tego żartował… On sam był przerażony. To nie będzie zwykła wojna, to będzie krwawa wojna.

- Już jestem! – zakomunikował Sai, który właśnie wyszedł z krzaków z dwoma pochodniami w ręku. Nie uszło mu uwadze, że po jego zniknięciu coś się stało. Cała trójka nie zwróciła na niego uwagi. Byli jacyś nieobecni.

Podszedł do Naruto.

- Powiedziałeś im? – spytał, patrząc na dziewczynę i bruneta.

- Tak.. – mruknął – niech wiedzą, co ich czeka. –westchnął i zwrócił się do dziewczyny – Ino… bardzo cię polubiłem, więc nie pozwolę cię skrzywdzić. Od jutra ty i twoja wioska będziecie mieli z nami treningi. Musicie potrafić się bronić.

- Naruto – odezwał się Sai, widząc zdziwioną Ino.

- Nie, Sai. Wolisz ich wszystkich zostawić, nie ucząc chociażby podstawowych form obrony i ataku? Zostaniecie tu z Sasuke, a ja wyruszę po sojuszników.. jutro. – zadecydował, patrząc twardo na swoich towarzyszy.

- Oszalałeś! – krzyknął. – Twój ojciec mnie zabije, jak cię puszczę samego!

- Jestem dorosły. Niedługo wojna. Śmierć i tak mnie czeka – odparł – a teraz zostawmy tą rozmowę na dzisiejszą ucztę.

#

Znaleźli się w umówionym miejscu, wyczekując na przybycie elfów. Od wyruszenia spod domu Ino, prawie w ogóle się nie odzywali do siebie. Nie byli w nastroju na wesołe pogaduszki. Zwłaszcza, że zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, jaka ciążyła na Naruto.

- Witam – przywitał się wódz elfów, który zjawił się z trzema innymi, w tym z tym elfem, z którym ostatnio Uchiha miał małą wymianę zdań – mam nadzieję, że długo nie czekaliście – powiedział to takim głosem, że jakby nawet było odwrotnie, nikt by nie śmiał odpowiedzieć inaczej.

- Nie, dopiero, co przybyliśmy – uśmiechnęła się serdecznie Ino. Ale nie był to, aż tak radosny uśmiech jak zawsze. Nawet jej udzieliła się atmosfera zapowiadającej się wojny.

Chwilę później udali się w głąb zagęszczonego lasu. Jedynie pochodnie i światło księżyca oświetlało im drogę do miasta elfów. Przedzierali się przez kłącza, uważając na wystające korzenia, których było od groma. Od czasu do czasu książe się o nie potykał, ale szybko łapał równowagę i szedł dumnie przed siebie. Nie zamierzał ukazywać, że w chwili obecnej jest bezbronny i rozdrażniony. Wystarczy, że sam doskonale wiedział, że jest chodzącym kłębkiem nerwów. Między czasie, rozglądał się wokoło, przyglądając się pomijanej drodze. Drzewa były najróżniejsze. Było pełno małych, chudych drzewek porozsadzanych na ziemi, oraz o wiele mniej, wielkich, potężnych drzew, które ukrywały doszczętnie powierzchnię lasu z lotu ptaka. Pachniało intensywną zielenią, a wśród nich panowała lekka, zwiewna mgła. Do tego podeszwę lasu przykrywał miękki, zielonkawy mech, który tłumił ich odgłos ich kroków. Trzymali się blisko siebie, aby się nie zgubić w ciemnościach. Dopiero po jakimś czasie dotarli do kolejnego drzewa, które z wyglądu przypominało pierwszego kolosa, którego ujrzeli za pierwszym razem w tym magicznym lesie. Ale to drzewo było inne. Pod kaskadą liści, w korze drzewa znajdowała się dziura, która była wejściem do podziemnego tunelu miasta. Nie czekając ani minuty dłużej, schylili się i zaczęli iść jeden za drugim.

Po dziesięciu minutach do tunelu wpadło intensywne światło, które sygnalizowało dotarcie do celu. Wyszli z tunelu, otrzepując się i przypatrując się miastu. A miasto było przepiękne. Wydawało im się, że budynki zostały zbudowane z kryształów oraz szkła. Posadzka lśniła, odbijając promyki słońca a na środku miasta stał olbrzymi pomnik, który przedstawiał wszystkie istoty myślące, począwszy od ogrów przez elfy i krasnoludy do ludzi. Był to symbol – jak domyślał się Naruto – pokoju, który kiedyś nastanie między tymi wszystkimi istotami. Być może już niedługo nastanie pokój lub wręcz odwrotnie. Na ziemi zagości chaos i zło.

- Witaj braciszku - odezwał się mężczyzna o niesamowicie długich czarnych włosach, zapiętych w kucyk. Był wysoki i muskularny. Gdyby mężczyzna nie przywitał się z Sasuke, Naruto przysiągłby, że owa postać jest rodowitym elfem. Zaś brat Sasuke stał przed całą ich czwórką i uśmiechał się jakoś wrednie w stronę swojego młodszego brata. – Jednak przyszedłeś odwiedzić swojego starszego brata.

- Chciałbyś – powiedział nadzwyczaj spokojnie. – Nie miałem wyboru. Wiedz, że nadal nie mam ochoty cię widzieć, a tym bardziej rozmawiać z tobą – posłał mu swój nienawistny wzrok.

Naruto tylko westchnął. Tylko teraz mu tego brakowało, żeby jego rycerz odstawiał szopki.

- Uchiha! – warknął rozłoszczony, marszcząc brwi. Jego zdecydowane wypowiedzenie nazwiska obu mężczyzn, przywołało ich uwagę. Sasuke spojrzał na Naruto z przekąsem, zaś na twarzy długowłosego pojawił się lekki uśmiech.

- No proszę, a co tu księcia sprowadza? – zapytał, podchodząc do blondyna.

- Interesy, to chyba oczywiste i nie wtrącaj mi nosa w nieswoje sprawy, bo tak się składa, że nie jestem dzisiaj w najlepszym nastroju i możesz tego gorzko pożałować, jeśli zrobisz coś, co mi się nie spodoba – syknął, na co wyższy mężczyzna podniósł brwi do góry.

- Nareszcie jeden mądry nie nabrał się na twoje gierki – odparł z satysfakcją Sasuke.

- Sasuke! Ciebie też to dotyczy! – dodał groźnie. – Wasza rodzina ma widocznie skłonności do robienia i mówienia dziwnych rzeczy, więc język na kłódkę, jeśli łaska. – rzucił, odwracając się do zdezorientowanych elfów z ich wodzem. – Przepraszam, ale ta dwójka przyprawia mnie o ból głowy. Mam nadzieje, że brat Sasuke nie przysparza za dużo problemów waszemu miastu.

Wódz spojrzał na niego uważnie, jakby próbując przejrzeć jakieś nieodgadnione tajemnice.

- Nie robi kłopotów. Bardzo nam pomaga, ale dziwi mnie fakt, że nie powiedziałeś nam o swoim królewskim stanowisku wśród ludzi. – odparł chłodno, patrząc bacznie w niebieskie oczy.

- Mówiłem, że mam dobre kontakty z rodziną królewską. Poza tym obawiałem się, że nasza rozmowa przyjęłaby nieco inny charakter, niż powinna. Nie jestem jeszcze królem, więc nie mogę decydować za wszystkie sprawy dotyczące ludzi. Chyba mnie pan rozumie. – uśmiechnął się lekko – Dodam, że to było i nadal powinno być tajemnicą, że wybyłem z zamku bez lepszego zaopatrzenia w ochronę.

- Nikomu nie powiemy – odrzekł – a teraz już chodźmy.

*

- Naruto, to było świetne! – szepnął mu do ucha Sai, który pojawił się obok niego.

Naruto spojrzał na niego groźnie.

- Ty też chętny na karę? – prychnął – banda masochistów – mruknął wściekle pod nosem, przyśpieszając tempa.

- Księżniczka pokazuje swój charakterek.. no, no, no – zacmokał, ale tym razem nie był to Sai. Głos należał do mężczyzny, który niemiłosiernie go drażnił.

- Morda na kłódkę, Uchiha. – rozkazał, odwracając głowę w stronę bruneta, który stał już przed nim. – Albo oberwiesz.

- Nie posiadam kłódki, poza tym lubię obrywać. Nie wiesz, że mam skłonności masochistyczne? – uśmiechnął się kpiąco, pochylając się w stronę jego ucha. – Marzę o tym, żebyś się mną zabawił – polizał go w małżowinę uszną, doprowadzając do tego, że Naruto nieznacznie się skrzywił.

- Guzik mnie obchodzą twoje marzenia – burknął – zabieraj ten język! – walnął go jedną ręką w głowę, a drugą próbował się od niego odepchnąć.

- Jaki pyskaty się zrobiłeś – przejechał palcem po jego karku – zawsze dostaję to, czego chcę – powiedział, zostawiając go samego.

*

- To chyba czas przejść do interesów panie Uzumaki, nieprawdaż? – zwrócił się do blondyna wódz elfów.

- Oczywiście. Po to tu jesteśmy – odparł spokojnie, popijając kieliszek czerwonego wina.- I powiem od razu, że sprawa jest poważna. Nie wymagamy od was przyłączenia się do tej sprawy, ale… - tu zawiesił głos – ale niedługo dojdzie do krwawej wojny. Nie mówiłbym wam o tym, ale to nie jest zwykła wojna ludzi. To wojna nas wszystkich. Siły ciemności zmierzą się z siłami dobra. Krasnoludy, orkowie, drzewce, my ludzie… wszystkich to nas dotyczy. Chcę was tylko uprzedzić, że wraz z sojuszem musielibyście by nam pomóc. A zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma ochotę włączać się do wojny zaraz po zawarciu traktatu.

- Za kogo ty nas masz? – spytał grubym głosem elf – nie jesteśmy tchórzami. Skoro cały świat będzie walczył, a my mielibyśmy się ukrywać? To by było zbyt haniebne dla naszej rasy. Słyszałem o zbliżającej się wojnie, ale nie przepuszczałem, że jest to prawda. Ale teraz, słysząc to z twoich ust, jestem już pewien. Nie zostaje nam nic innego, jak przyłączyć się do was. Potem ubijemy zasady traktatu.

- To świetnie – odparł zadowolony książe, opierając się o oparcie krzesła – Nawet nie wyobraża sobie pan, jaką ulgę poczułem w sercu – uśmiechnął się lekko, kręcąc głową – o jednych sojuszników więcej. Mam tylko prośbę do was.

Elfy spojrzały na niego.

- Jaką?

- Czy moglibyście wyszkolić mieszkańców z wioski Ino? I wszystkich, którzy będą po stronie dobra i którzy będą chcieli stoczyć walkę o lepszy świat? Od jutra dwójka moich ludzi będzie ich trenować, ale to zdecydowanie za mało osób do wyszkolenia tylu ludzi. A ja sam muszę ruszyć po kolejnych przyjaciół dobra. Muszę zająć się zbieraniem armii przeciwko złu, więc nie mogę tu zostać.

- Sam chcesz wyruszyć? – wtrącił się brat Sasuke – nie uważasz, że to niebezpieczne? Z całą moją godnością, ale uważam, że to zbyt pochopne i przydaliby ci się towarzysze do podróży. Jak sam zauważyłeś, siły ciemności zbierają się by stanąć do walki. Istnieje możliwość, że w trakcie podróży możesz ich spotkać na swojej drodze, a wtedy, nie oszczędzą ci życia, zwłaszcza, kiedy będziesz sam.

Naruto oderwał się od oparcia krzesła i przyłożył rękę do ust, rozmyślając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz