W trakcie - 5.12.12r,



Hej, jeszcze żyję :) Jestem w trakcie pisania i poprawiania rozdziału. Jak dobrze pójdzie to powinnam wstawić coś nowego w tym tygodniu. Jak nowy wystrój bloga i muzyka? Podoba się wam? :)

data: 5.12.12r.

sobota, 27 sierpnia 2011

W poszukiwaniu wybranki X

- Ej… - pomachał im ręką przed oczyma, zwracając ich uwagę na siebie – wrzućcie na luz. Nie zamierzam sprzątać waszych szczątków, po tym jak się rozszarpiecie. Naprawdę mi się to nie uśmiecha. – zmarszczył śmiesznie brwi, wywołując nikłe uśmiechy dwóch mężczyzn.

- Tak. To nie w twoim stylu, paniczu – stwierdził Sasuke, który spojrzał z rozbawieniem na księcia.

- Daruj sobie rycerzu z czarnego mroku –mruknął Uzumaki, krzyżując ręce na piersi.

- Ekhm. Panowie – odezwał się donośny głos wodza elfów – i panie, oczywiście – tu spojrzał na Ino – To jak z moją propozycją? – zapytał miękko, przyglądając się trzem reprezentantom gatunku ludzkiego.

- Z miłą chęcią wpadniemy do miasta, ale niekoniecznie w chwili obecnej – odezwała się Ino, posyłając grzecznościowy uśmiech – niestety na dziś jesteśmy już umówieni, chyba, że nocna wizyta nie robi problemów – dodała.

- Oczywiście, że nie robi. Miasto elfów tętni życiem przez cały dzień. Powiedz tylko, o której mamy się was spodziewać, abyśmy mogli was zaprowadzić na kolację.

Na słowo kolacja Naruto podniósł wzrok na wodza. Był, co nie miara zaskoczony taką gościnnością ze strony tych istot, a zarazem czuł podekscytowanie, gdyż pierwszy raz życiu będzie mógł pójść na kolację do elfów. Pozna ich umiejętności kulinarne, a może nawet kulturę i tradycję. Taki pomysł podobał mu się niesamowicie, ponieważ zawsze był to pierwszy krok do pokojowego kontraktu między gatunkiem ludzkim a gatunkiem elfów.

- Myślę Panie, że dwie godziny po zachodzie słońca, w tym samym miejscu, co teraz. – głos Ino ani razu się nie zawahał. Ta dziewczyna miała olbrzymią pewność siebie, a także dar do wszelkiej rozmowy. Potrafiła zmienić formalność i sposób wypowiedzi adekwatny do sytuacji.

- W takim razie, do zobaczenia w tym samym miejscu, dwie godziny po zachodzie słońca – pożegnał się wódz, kłaniając lekko głowę w dół. Jego poddani także poszli w ślady swojego Pana, a po chwili obok ogromnego drzewa, przy którym stali – już ich nie było.

Naruto spojrzał na blondynkę.

- Czy oni zawsze są tacy formalni? – jego oczy wypełnione były iskierką nadziei.

- Zależy. Przeważnie większość z nich jest taka, ale nie wszyscy. A raczej, może powiem tak; zawsze są tacy przy Hiashi’m.

- Hiashi.. tak się nazywa ich wódz? – odezwał się Sasuke.

- Tak, to on. Normalnie w innych okolicznościach są bardziej otwarci, ale przy wodzu, po prostu nie wypada. Założę się, że w naszej armii królewskiej także panują takie zasady. To nie czas i miejsce na luźniejszą rozmowę. Trzeba także pamiętać, że strzegą swojego miasta. Nie wpuszczają tam byle, kogo i byle, po co. Zawsze jest jakiś powód. Nawet teraz. Myślę, że będą chcieli porozmawiać z Naruto na temat rodziny królewskiej i pokoju. Może to być wielki krok dla naszego społeczeństwa. – podzieliła się ze swoimi spostrzeżeniami.

- Tak też myślałem. – odezwał się spokojny głos Uchihy – Naruto… weź to na poważnie i staraj się nie paplać głupot – zwrócił się do Uzumakiego, spoglądając na niego groźnie. – Bo z tobą, to nigdy nie wiadomo. Mam nadzieję, że chociaż potrafisz rozmawiać na takie poważne tematy.

Uzumaki zmarszczył brwi i wykrzywił usta w grymasie. Nienawidził takiej postury swojego rycerza.

- Zamknij się. Od dziecka jestem szkolony na takie konwersacje. To, że jestem inny, niż w murach zamków, potwierdzają tylko wnioski Ino. Po prostu nie wypada być przy Królu zbyt otwartym – niemal, że warknął ze złości na swojego poddanego.

Rycerz, aż zdziwił się w duchu na taką reakcję swojego księcia. Nie spodziewał się, że nawet Naruto musi udawać kogoś innego przy swoim ojcu. Zamiast tego, postanowił utrzymać swój stoicki spokój.

- To świetnie. Chociaż tego cię nauczyli – odezwał się oschle, po czym ruszył przed siebie.

Tej całej sytuacji przyglądała się Ino. Czuła, że w każdym wypowiedzianym słowie kryła się jakaś tajemnica, aluzja, co do jej poprzedniej wypowiedzi. Wiedziała, że ci dwaj chłopi są reprezentantami królewskiego dworu, ale coś jej tu nie pasowało. Z ich rozmowy wywnioskowała, że reprezentanci są szkoleni od dziecka w kwestii poważnych rozmów. Ale zaś Sasuke powiedział coś, co wskazywało na to, że byli szkoleni także w innych dziedzinach i, że.. Sasuke nie szkolił się wraz z Naruto, gdyż nie znał jego rzekomych zdolności, co do poważnych rozmów na temat pokoju. To było dziwne. Czy to znaczyło, że każdy reprezentant jest szkolony inwidualnie?

***

- Hmm. Co by tu… - mamrotała Ino pod nosem, kierując palcem w powietrzu po owocach i warzywach. Obecnie znajdowali się w centrum wioski, która była wypełniona najróżniejszymi straganami. To owoce, mięsa, warzywa. Narzędzia rolnicze, bydło, jakieś ubrania, meble i… niewolnicy. Naruto spojrzał na ten obraz krytycznym okiem.

- Czy to konieczne? – zapytał.

- Jeśli chcesz jutro dostać śniadanie, to odpowiedź brzmi: tak. Zakupy są konieczne – odpowiedziała mu Ino – myślę, że wezmę tą część – wskazała palcem na kawałek mięsa z wieprzowiny.

- Nie o tym mówię – mruknął pochmurnie blondyn.

- Nie? To, o czym? – zapytała zaskoczona.

- O niewolnikach. Czy to jest konieczne? Przecież, to nie zwierzęta, aby ich w klatkach trzymać!

- Powiedź to tym, którzy ich sprzedają – odparła – Mi też to się nie podoba, ale nic nie mogę na to poradzić. Takie jest życie. Moja rodzina utrzymuje się ze sprzedaży bydła i żyta, a inni zarabiają na niewolnikach, którzy najprawdopodobniej usiłowali ich okraść. Módl się, aby naprawdę byli niewolnikami, niż gladiatorami. Nie życzyłabym nikomu wyjścia przed setką ludzi, w celu zabawienia ich kosztem własnego życia. Naprawdę nie rozumiem, co jest w tym śmiesznego, że wypuszczają ludzi z lwami na jedną arenę. To jest nienormalne! – oburzyła się na samą myśl.

- To widocznie mamy coś wspólnego. To nie jest normalne. To wręcz chore. Zupełnie inaczej, kiedy przygotowują wojowników, bo przynajmniej są uzbrojeni i wyszkoleni do takich zadań, ale zwykli ludzie?

- Zwykli ludzi także mają szansę wygrać – odezwał się nie wiadomo znikąd Sasuke – po prostu sami chcą umrzeć i umierają.

- A skąd ty, to możesz wiedzieć, co? – oburzył się książe. Dzisiejszego dnia nie potrafił znieść obecności Uchihy. Drażnił go każdym wypowiedzianym słowem.

- Po prostu wiem. Wystarczy, że oślepisz drapieżnika i masz zagwarantowane życie. W takich rzeczach potrzebny jest rozsądek a nie siła. A to, że ludzie myślą inaczej, to już ich czysta głupota.

-A skąd wiesz, co? Oślepić drapieżnika… no, oczywiście, tylko ciekawe jak? Jednak trzeba zbliżyć się do tego zwierza!

- Wiem, bo nie raz brałem udział w takich rzeczach i uwierz mi, że jest to nadzwyczaj proste, ale widocznie nie uczyli cię takich rzeczy, bo, po co? W końcu nie będziesz brał udziału w wojnach, tylko będziesz siedział na tyłku i rozdawał rozkazy! I do tego nadzwyczaj nielogiczne, biorąc pod uwagę twoją inteligencję. A do pytania: jak? Odpowiadam: piaskiem, usuratonkachi.

Ino znów spojrzała na swoich towarzyszy. Nie miała pojęcia, dlaczego tak strasznie się kłócą dzisiejszego dnia. Do tego doszły kolejne informacje na temat tej dwójki, które utwierdzały ją w przekonaniu, że oni wcale nie są zwykłymi reprezentantami dworu królewskiego.

- Chwileczkę – odezwała się – walczyłeś na arenie z lwami?! – zakrztusiła się.

- Tak. Przecież słyszałaś. – odparł chłodno.

- Słyszałam, ale chciałam się upewnić. – powiedziała – to, kim ty w ogóle jesteś, że walczyłeś na arenie z lwami? – spoglądała na niego uważnie. Teraz już wiedziała, że zwykłym reprezentantem dworu królewskiego to on nie jest.

- Wyszkolonym wojownikiem do zadań specjalnych – spojrzał się na Uzumakiego, podkreślając tym sposobem, co według niego jest zadaniem specjalnym – na moje nieszczęście – dodał.

- Czyli reprezentantem dworu królewskiego nie jesteś – stwierdziła – tylko zwykłym wojownikiem.

- Tak. – odpowiedział.

- Więc tylko Naruto jest reprezentantem, a ty go ochraniasz?

- Tak.

- Nie potrzebuję żadnej ochrony! – wtrącił się do rozmowy Uzumaki – tylko mojemu ojcu się coś ubzdurało. Najchętniej to bym zostawił tego gbura samego, żeby zepsuć mu reputację. – warknął, zagryzając marchewkę z nadzieją, że się odstresuje.

Blondynka stała pomiędzy nimi, czując zrezygnowanie i zmęczenie. Chciała jak najszybciej zakończyć ich niedomówienie, czy o cokolwiek im chodziło, ponieważ ich zachowanie doprowadzało ją do irytacji.

- Możecie mi powiedzieć na brodę Merlina, o co wam poszło? – syknęła zdenerwowana – ciągle dogryzacie, doprowadzając mnie zdenerwowania.

- Sasuke sam zaczął, więc ci nie powiem, za co się na mnie obraził – odpowiedział ze spokojem na twarzy Naruto. Sam już miał dość tych gadek Uchihy, zwłaszcza, że nie był przyzwyczajony do takich docinków od osób spoza jego rodziny. – jak uda ci się dojść do porozumienia z Sasuke, to sprawa będzie rozwiązana, ponieważ jestem skłonny przebaczać swojemu podwładnemu za odrobinę skruchy – zerknął kątem oka na oczy bruneta, które mówiły wszystko za niego.

- Sasuke.. – odezwała się Ino.

- Mam złe przeczucia, co do wizyty w mieście elfów, co powoduje u mnie złe samopoczucie – odparł sucho, mierząc księcia morderczym wzrokiem.

- Biorąc pod uwagę twój charakter, przyjmuję twoje słowa jako przeprosiny – uśmiechnął się kpiąco, po czym zaintrygowany jakimiś krzykami z przeciwnego stoiska udał się do tegoż miejsca.

Blondynka zaś stała z niesmakiem na twarzy. Mimo chęci rozwiązania konfliktu, nie udało się jej. Chociażby teoretycznie doszli do „przeprosin”, to w praktyce było im do tego bardzo daleko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz