W trakcie - 5.12.12r,



Hej, jeszcze żyję :) Jestem w trakcie pisania i poprawiania rozdziału. Jak dobrze pójdzie to powinnam wstawić coś nowego w tym tygodniu. Jak nowy wystrój bloga i muzyka? Podoba się wam? :)

data: 5.12.12r.

sobota, 27 sierpnia 2011

W poszukiwaniu wybranki VIII

- Niech Sasuke się odezwie – wypowiedział bezgłośnie, zamykając oczy.

Następnego ranka słońce zawitało do szopki, w której spał Naruto wraz Sasuke. Ten pierwszy, niczego nieświadomy, spał smacznie z uśmiechem na twarzy. Słona przykrywała jego ciało, chroniąc go przed zmarznięciem. Ale także weszła mu we włosy, co powodowało, że chłopak wyglądał jak śpiący strach na wróble. Zaś drugi chłopak wstał już dawno. Obserwował swojego Pana spod czarnej grzywy włosów i zastanawiał się, o czym on może śnić? Książę ciągle się uśmiechał i mamrotał coś przez sen. Wyglądał tak spokojnie. Tak inaczej… zupełnie jak nie on. Jak nie ten chłopak, co ciągle się wydziera i denerwuje. Ale przynajmniej było ciekawie.

Brunet wpadł na genialny pomysł. Wstał z taborka i wziął kawałek słony. Przysiadł się bliżej Naruto i źdźbłem trawy zaczął wkradać mu się do ucha. Chłopakowi najwyraźniej to nie odpowiadało, gdyż próbował pozbyć się niechcianego intruza, ręką. Ale wtedy intruz wdarł się do jego nozdrzy.

- Aaaapsik! – kichnął, drapiąc się za nos i spoglądając na Uchihę z niezadowoleniem.

- Buzi na sam początek dnia? – spytał bez krępacji rycerz, przybliżając swoją twarz do wystraszonego blondyna.

- Sasuke! – zerwał się do siadu. Już nie wyglądał na zmęczonego – cco, ci znowu odbija? – zabełkotał.

Brunet wywrócił oczami.

- Nic, zupełnie nic – przybliżył swoją twarz do blondyna, muskając swoją ręką ramię, szyję, a na końcu policzek Naruto. Uśmiechnął się do niego lubieżnie – Gdybyśmy zamienili się rolami, już byś był mój – szepnął mu do ucha, przejeżdżając koniuszkiem języka po małżowinie usznej blondyna.

Z ust księcia wydobył się jęk zaskoczenia. Ten dotyk był taki inny, taki przyjemny. Złapał swoimi rękami za ramiona Uchihy i spoglądał na niego zamglonym wzrokiem. Patrzył na każdy zakamarek jego twarzy, po czym zbliżył swoją dłoń do jego policzka i spojrzał gdzieś w dół. Nie rozumiał swojego ciała. Swojej reakcji. Miał jakąś wewnętrzną potrzebę spróbowania czegoś nowego, nieznanego, obcego. Oderwał spojrzenie z podłogi i wpił się w usta zdezorientowanego bruneta. Skubał dolną część wargi, przejeżdżając po niej językiem. Smakował jego ust. Czekoladowych z kokosem. Nie wiedział, co robi. Nie wiedział, dlaczego. Ale było mu tak dobrze…

Brunet nie został dłużny. Po otrzęsieniu się z szoku. Przyjemnego szoku, zabrał się do akcji. Swoimi zimnymi, brutalnymi dłońmi wdarł się pod ubranie Uzumakiego. Pieścił jego plecy, kierując się dłońmi w stronę ramion. Złapał je od tyłu i przychylił się z kochankiem w dół, na siano. Dominował. Walczył z językiem blondyna, do póki się nie znudził. Zszedł niżej. Zaczynał dręczyć jego szyję, zakreślając kółeczka, i całując ją delikatnie. Podgryzał zaczerwienioną skórę, z której zaczyna wypływać kropelka krwi. Ssał małą rankę, robiąc z niej czerwoną malinkę. Zaczynał się rozkręcać. Ciało księcia było dla niego wyjątkowe. Unikatowe, delikatne, ponętne. Niedozwolone. Zakazane jak zakazany owoc. I może, dlatego tak smakowało. Tak naprawdę nieziemsko. Chciał brnąć dalej, chciał zrobić kolejny krok. Ale powstrzymał się. Oderwał głowę od szyi blondyna i zaczął nasłuchiwać. A nasłuchiwał kroków, które kierowały się w stronę ich miejsca wypoczynku. A potem wszystko potoczyło się swoim torem…

- Naruto, Sasuke! – krzyknął dziewczęcy głos – śpicie? Chodźcie na śniadanie! – hałas otwierających się drzwi, wybudził księcia z transu. Patrzył przestraszony na Uchihę i odepchnął go, zrzucając go z własnego ciała. Wstał pośpiesznie na nogi, poprawiając zsunięty płaszcz.

- Już idziemy! – odkrzyknął, pędząc w stronę dziewczyny, i zostawiając niezadowolonego bruneta, który prychnął pod nosem.

A miało być tak pięknie….

*

- To, gdzie dziś idziemy? – zapytał uprzejmie blondynki, książę.

- Do wioski. Trzeba zrobić zakupy i przy okazji odwiedzimy Sakurę – wyjaśniła – a potem możemy iść na konkurs, aby zobaczyć wasze dzieło! – uśmiechnęła się do chłopaków – to poczekajcie na mnie, zaraz przyjdę! – zniknęła im z oczu, kierując się w stronę swojego domu.

Blondyn niechętnie spuścił wzrok z kontur ciała Ino i odwrócił się w stronę Uchihy, z niepewnym wyrazem twarzy. Wciąż nie wiedział, dlaczego tak się zachował dzisiejszego poranka.

- To nie było przyjemne – warknął rycerz z groźną miną.

- To, to znaczy, co? – zapytał, spoglądając na niego walecznie.

- Zrzucenie mnie.

- „Jak kuba bogu, tak bóg kubie" – zacytował. – pamiętasz wczorajszy dzień? Cały poobijany jestem! – klepnął się po tyłku – to też nie było przyjemne.

- Mówiłem, że mógłbym to wynagrodzić – uśmiechnął się kpiąco.

- Nie tym sposobem. – zmarszczył brwi.

- To, w jakim, słonko? – złapał kosmyk jego jasnych włosów, spoglądając na niego z podążaniem.

Jak on uwielbiał się z nim droczyć!

- Ochroną! To całe twoje zadanie – mruknął pod nosem, kiedy brunet pocałował go w policzek.

- I przestań! – jęknął.

- Co mam przestać?

- Dotykać! Sasuke… weź te ręce! – warknął zdecydowanie zły, kiedy poczuł jego ręce na swoim pośladku.

- Nie wezmę – sprzeczał się.

- Ależ weźmiesz! Bo Cię zmuszę! – zagroził mu.

- To zmuszaj do woli. Bez magicznego słowa, ani rusz.

- Spadaj!

- Nie, to nie to słowo. Próbuj dalej… - pocałował go w szyję.

- Achh, Uchiha, w co ty pogrywasz? – spróbował się wyrwać z jego objęć, ale bezskutecznie. Postanawił zmienić taktykę.

- Gram jak mi się podo…. – nie dokończył, ponieważ narwany książę walnął go swoją głową w jego nos. – młocie, co ty odpierdalasz?! –wydarł się, łapiąc się za krwawiący nos.

- I dobrze ci tak! – skrzyżował ręce na piersi i pokazał mu język. – zapamiętaj, aby słuchać swojego pana, bo inaczej będziesz wyglądać jeszcze gorzej – powiedział zadziornie – ty jeszcze nie wiesz, na co mnie stać!

- Oho. Już się boję. Dziewicza księżniczka mi grozi – zadrwił – uciekać, kto może!

- Przestań – powtórzył oburzony – zachowujesz się jak dziecko – spojrzał na niego z politowaniem.

- I kto, to mówi. – mruknął pod nosem, siadając pod konarem drzewa. – Ciężka z ciebie sztuka…

- A kto mówił, że jestem łatwy? –uśmiechnął się zadowolony. – no Uchiha, nie bądź babą i wstawaj.

- Kurna! Nie widzisz, że krwawię? – popatrzył na blondyna z mordem w oczach.

- Założę się, że miewałeś większe rany. – kiwnął głową z politowaniem – daj, zobaczę – kucnął przy brunecie – uśmiech! – uśmiechnął się, zabierając ręce bruneta, które zakrywały jego uszkodzony nos.

- Za ten uśmiech, to zaraz w mordę dostaniesz, i zobaczymy czy nadal będzie ci do śmiechu – warknął.

- Co mówiłeś? – zapytał groźnie, trzymając złamany nos Uchihy.

- Ał! Głąbie, uważaj!

- Cicho niańka, bo ci nie nastawię. Weź ten łeb to tyłu, bo mnie brudzisz – przechylił swoją ręką, brodę bruneta do tyłu. – złap się czegoś, bo będzie boleć – ostrzegł. – Ej! – popatrzył na poszkodowanego srogim wzrokiem – mówiąc czegoś, nie miałem na myśli mojego tyłka!

- Będzie mniej boleć.

- Oh… na pewno perwersie! Albo moje ręce, albo trawa. – daje do wyboru – i nic więcej, bo znowu w ryj dostaniesz!

- Już, już. Tylko się nie drzyj. Najpierw bije, a potem się jeszcze drze. Co za brak kultury… - mruknął pod nosem, zaciskając zęby z bólu. – mocniej się nie da? Czuję się, że zaraz nie będę miał nosa. I co mnie skłoniło, żebym się…. Ał! Kurwa!

- Zamknij jadaczkę, bo mnie rozpraszasz.

- I jeszcze dajesz mi rozkazy! – nadal marudził. –Ała!

- Geez. Z tobą gorzej, niż ze mną. – stwierdził, kończąc nastawienie nosa. – ty naprawdę jesteś rycerzem z krwi i kości?

- Jestem po prostu delikatny, księżniczko. – wyjaśnił, podnosząc się na równe nogi. – cholera. Jestem cały w krwi!

- Trudno żebyś nie był… - burknął pod nosem, spoglądając na Uchihę z lekkim załamaniem. – naprawdę się zastanawiam, czy aby na pewno jesteś rycerzem. Dali mi taką marudę, żeby mnie pilnowała, a potem wyjdzie na jaw, że nie będziesz mnie bronił, bo się okaże, że w umowie nie było słowa o żadnych ludziach z widłami.

Rozmowa między dwoma młodzieńcami zmierzała ku załamaniu. Obaj byli zawzięci i obaj musieli wypowiedzieć ostatnie zdanie. Nie było mowy o ustąpieniu, gdyby niepewna blondynka, która biegła w ich stronę z koszykiem w ręku.

- Gotowi? – zapytała z uśmiechem na twarzy, który znikł tak szybko, jak się pojawił – Sasuke, co ci się stało? Kto ci, to zrobił? – pytała zaniepokojona, przyglądając się twarzy bruneta. – boli? – napierała pytaniami na zdezorientowanego chłopaka, który nie wiedział, co ma powiedzieć.

- Nie zauważył gałęzi – z opresji uratował go Naruto – i musiałem mu nastawić nos. Trochę krwi się polało, ale myślę, że pacjent przeżyje i nie grozi mu jakiekolwiek ryzyko śmierci, czy komplikacji z przerzutami. Chyba, że rozmawiamy o przerzutach psychicznych, bo tutaj niestety nie mogę postawić pełnej diagnozy, czy pacjent jest w pełni sprawny na umyśle. Podczas wypadku, mogło dojść do trwałego uszkodzenia mózgu. – skończył swoją przemowę i uśmiechnął się triumfalnie, widząc zdziwione miny swoich towarzyszy.

- Ach.. no tak… - przytaknęła Ino, spoglądając niepewnie na Uchihę.

*

-Gałąź? – zapytał z pretensją brunet – nie mogłeś wymyśleć czegoś lepszego?

- Na przykład, czego? Przewróciłeś się o kłębek trawy, czy walczyłeś z najeźdźcami z kosmosu? Która opcja wydaje ci się lepsza? – szepnął. – nie! Walczyłeś z trójgłowym smokiem, który pilnował twojej księżniczki na szczycie wieży! Ale niestety… księżniczka pomyliła cię z złym czarnoksiężnikiem i zdzieliła cię z buta… tak.. to bardzo szlachetne. – spojrzał w niebo, udając, że duma jeszcze nad inną opcją.

- Dobra, przestań. Rozumiem. Nie możesz się szczycić wysoką inteligencją. Czego ja się spodziewałem? – jęknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz