W trakcie - 5.12.12r,



Hej, jeszcze żyję :) Jestem w trakcie pisania i poprawiania rozdziału. Jak dobrze pójdzie to powinnam wstawić coś nowego w tym tygodniu. Jak nowy wystrój bloga i muzyka? Podoba się wam? :)

data: 5.12.12r.

sobota, 27 sierpnia 2011

W poszukiwaniu wybranki VII

Otworzył oczy w pełnym niedowierzeniu. Rozchylił lekko usta, usiłując coś powiedzieć. Jednak jego wargi wypowiadały bezgłośne słowa. A jego zdezorientowane oczy wpatrywały się w czarne tęczówki, szukając odpowiedzi. Zrozumiawszy powagę sytuacji, zacisnął usta w cienką kreskę i zamachnął się ręką na policzek czarnowłosego.

- Czemu to zrobiłeś? – zapytał drżącym i podniesionym głosem. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie wiedział, czy to, co się dzieje teraz jest naprawdę.

- Co zrobiłem? – uśmiechnął się perfidnie, wstając na równe nogi. Trzymał się ciągle za obolały policzek – Ja ci wykazuję troskę, a ty bezkarnie mnie bijesz? Podwyżka się należy, kapryśna księżniczko – prychnął, udając obrażonego. Odwrócił się na pięcie, zamierzając iść przed siebie.

- Ej, chwila! – krzyknął chłopak, łapiąc go za nogawkę od spodni – To ja tu jestem poszkodowany! Ej, niańka, słuchasz mnie w ogóle? – warknął, widząc, że rycerz stoi i nic nie robi. – Nie zamierzam ci płacić ani grosza więcej! – burknął pod nosem wściekły.

Brunet odwrócił się z błyskiem w oku.

- A kto tu mówi o pieniądzach? – skoczyła mu ku górze prawa brew. – przyjmuję także inne rekompensaty.

Uzumaki spojrzał się na niego jak na idiotę.

- W kulki se lecisz, Uchiha – wyszeptał te słowa, marszcząc brwi. – To raczej ja powinien być przeproszony za te twoja haniebne gierki.

- Ohh. – jęknął – niech ci będzie. – kącik jego ust uniósł się niebezpiecznie – już ci to wynagrodzę w niezapomniany sposób. – mrugnął jednym okiem.

Książę wytrzeszczył na niego swoje ślepia. Mrugnął kilka razy w niedowierzeniu. Coś mu mówiło, że jego „niańka” ma nieco z lekka nie po kolei w głowie. I to jego „wynagrodzenie” może okazać się niebezpieczne.

- Ani mi się waż! – zerwał się na równe nogi, celują palcem wskazującym w jego pierś – Ja wiem, co Ci po głowie chodzi!

- Taa? – spojrzał na niego z zaciekawieniem, unosząc brew. – To możesz mnie oświecić?

- Bo ty chce…sz –jego usta ułożyły się w dzióbek i trwały w tej pozycji przez parę sekund. Za nic nie mógł dokończyć swojej myśli. Przełknął z trudem ślinę i spojrzał w niebo. – już nic. Dobrze wiesz! – burknął.

- Właśnie nie wiem, co chcę. A ty wiesz? – napierał rozbawiony rycerz.

- No bo – zaczął, spojrzawszy na Uchihę. – No Kuźwa, nie mogę! Nie gap się tak na mnie! – nadepnął mu na nogę.

- Kurna! Jełopie, pogięło cię do reszty? – warknął Sasuke, łapiąc się za nogę. Jego mięśnie ramion mimowolnie się naprężyły, przykuwając wzrok Naruto. Brunet naprawdę był potężny. Krople poty spływały mu po plecach i czole. Jego szeroka klata i każda rysa dobrze rozbudowanego mięśnia rzucała się w oczy. Rzecz jasna, Naruto widział to wszystko, bo przecież brunet nie miał na sobie bluzki, jedynie jakieś zeszmacone, luźne, brązowe spodnie, które mimo swojego stanu, nie szpeciły ciała Uchihy. Naruto pokręcił głową. Na co on się patrzy? Co on sobie myśli? To jakieś dziwne. To było… To była zazdrość! Sam by tak chciał wyglądać! A On? Jakiś wysoki chłopaczek o szczupłej sylwetce. Mniejszej klatce piersiowej. Niby kaloryferem na brzuchu miał. Ale, co mu po nim, skoro był drobniejszy? Jedynie jego ramiona były silne. Choć i tak, w wielkości nie dorównywały ramionom Uchihy. Ciekawe, czy na dole…

- I co tak się na mnie lampisz? Zabujałeś się we mnie, czy co? – rzucił brunet przez ramie, wciąż jednak trzymając się za nogę.

- Jaa… - czuł jak rumieńce wkradają mu się na policzki – mój tyłek! – złapał się za tylną część. W chwili zamyślenia, całkowicie zapomniał o doskwierającym mu bólu – Tyłek mnie boli! – jęknął i zaczął skakać z nogi na nogę. – Uchiha, zabiję!

- Ustaw się w kolejce – prychnął. – Najpierw ja Cię zabiję – wycedził przez zęby – liczę do trzech. – uśmiechnął się pod nosem.

Naruto spojrzał na niego z niezrozumieniem.

- Raz –oczy blondyna zrobiły się większe – dwa – rozejrzała się w boki – dwa i pół i zaraz Cię dorwę, Uzumaki i Ci nogi z dupy powyrywam! – krzyknął, wyprostowując się w pionie.

Blondyn zrozumiawszy, o co chodzi Sasuke, wziął nogi w zapas i wystrzelił jak Filip Gonzales.

- Trzy! - Nie minęła chwila, kiedy to Uchiha przyłączył się do zabawy w kotka i myszkę. Już dobiegał do blondyna, kiedy to chłopak się przewrócił o stos siana. Oczywiście z taką szybkością nie mógł wyhamować, więc także runął w dół, tylko, że na ciało blondyna.

- I co robisz, młotku – mruknął czarnowłosy, chuchając w kark księcia.

- Co ja robię?! Co ty robisz! Złaź ze mnie! Ciężki jesteś do jasnej Anielki! Na pewno nie zaliczasz się do wagi piórkowej! Ile ty ważysz!? – darł się chłopak przy ziemi. – Od dziś masz dietę! Z takim bydlakiem, to ja nigdzie się nie ruszę!

- Ten bydlak pilnuje twojego dziewictwa, księżniczko. – powiedział beznamiętnie, opierając czoło o plecy jasnowłosego.

- Coś ty powiedział?! – oburzył się. – To raczej przy tobie powinien się bać o dziewictwo!

- To jednak jesteś prawiczkiem. – mruknął, delektując się zapachem jasnych włosów.

- Ty zboczeńcu! – zdesperowany machnął głową w tył, uderzając Uchihę w głowę.

- Ałaa… nie mogłeś delikatniej? – mruknął z pretensją, sturlawszy się z blondyna.

- Nie żartuj sobie, Uchiha. Denerwujesz mnie swoim zachowaniem. Poza tym, to nie pasuje do twojej opinii w zamku. – mówił stanowczym tonem, podnosząc się z ziemi.

- Jakiej opinii? – ocknął się na słowa wyższego chłopaka i usiadł na trawie, przymrużając czarne oczy w stronę swojego Pana.

- Opinii chłodnego i zarozumiałego dupka bez uczuć, który zabija bez skrupułów.

- Jakoś musiałem zadbać o swoją sławę – odparł w zamyśle – nie widziałem, że aż tak świetnie mi idzie – przyłożył dłoń do brody, w geście głębokiego zamyślenia – może.. powinien grać w teatrze? Jak myślisz, księżniczko? Może nawet… mógłbym zagrać Romea, który biegnie na ratunek swojej Julii? –drażnił się z Naruto.

A blondyn siedział i zaciskał mocno pięści. Czuł jak mała żyłka niebezpiecznie pulsuje w jego skroni. Patrzył na Uchihę bazyliszkowatym wzrokiem. Jego wieloletnie treningi dobrej kultury, zachowania, mowy… przy tej osobie, jaką był Uchiha. To wszystko… to wszystko nie miało najmniejszego znaczenia, ani sensu.

- Jeszcze słowo, a zastanowię się czy nie dać ci pełnego etapu pomywaczki podłóg w zamku – warknął zły. – Nie rozumiem, dlaczego tak nagle się otworzyłeś na rozmowę. I do tego przy mnie! Nie mógłbyś być tym zimnym dupkiem z opisów?! Czułbym się bezpieczniej!

- Aż tak ci na tym zależy? – Uchiha spojrzał na niego groźnie. Choć w środku czuł coś na wzór wyrzutu.

- I to jak! – krzyknął.

- W takim razie miszmasz. Będziesz miał to, co tak bardzo chcesz. – wstał opanowany, nie zaszczycając swojego Pana najmniejszy, nawet spojrzeniem. Najzwyklej w świecie, otrzepał się z siana i udał się w kierunku gospody.

#

- Ohh! Chłopcy, moje gratulacje! – zachwycał się ojciec Ino – nasze miss piękności, aż błyszczą z czystości! (ale rymy) Należy wam się porządna kolacja! – zaklasnął w dłonie, przywoławszy swoją żonę z talerzami, na których widniało jedzenie.

- Zasłużyliście sobie, moi panowie – uśmiechnęła się do młodzieńców, podając bochenki chleba z wędliną. – Szkoda tylko, że nie posiadamy pokoi gościnnych… - zmartwiła się – musicie pocieszyć się naszą przytulną szopką. Zjecie kolacje, a ja w tym czasie przygotuje wam wszystko, co potrzebne. – spojrzała na nich jeszcze raz z uśmiechem na twarzy – gdybyście czegoś potrzebowali, to śmiało mówcie. My wam pomożemy.

Kobieta zabrała puste talerze i skierowała się w stronę wyjścia, zostawiając rodzinę i dwóch młodzieńców, którzy przybyli nie tak dawno.

- Oj, chłopy, chłopy.. Co u was tak cicho? Mową wam odebrano? – mówił starszy mężczyzna, zajadając się kromką chleba.

- Oj, tatku – jęknęła Ino – daj im już spokój. Są zmęczeni po dzisiejszym dniu – tłumaczyła się za chłopaków, blondynka. – Jutro z nimi pogadasz, ale dzisiaj daj im już spokój. – mrugnęła jednym okiem w stronę chłopaków.

Ino… Mimo wszystko - była bardzo mądrą dziewczyną. Nie to, co jej przyjaciółka, Haruno Sakura. Te dziewczyny były zupełnie inne. Córka gospodarza była naprawdę sympatyczna i pomocna. Nie zamierzała nikogo zmuszać do miłości, czy czegoś podobnego. Wierzyła, że każdy ma swoją wolę i powinien sam za siebie decydować. Dlatego.. choć jeden dzień jej znajomości z tajemniczymi gośćmi, doprowadził do tego, że mogli jej zaufać. I właśnie za jej interwencją, chłopcy w spokoju mogli nasycić się do syta.

#

Noc była zimna. Wiatr powiewał mocno, szumiąc w liściach drzew, które nic nie mogły na to poradzić. Bezbronne, były uderzane przez podmuch chłodnego wiatru. I choć, ten uparty wiatr wiał zawzięcie to, nie wiadomo było skąd go przywiało. Bo, w końcu nie było chmur, a na czarnym sklepieniu nieba migotały małe światełka, które nadawały uroku w tej ciemnej, niebezpiecznej porze dnia. Były to gwiazdy. Najprawdziwsze w świecie ciała niebieskie. A pośród nich… jedna mała gwiazdka znalazła drogę. Wybiła się z jakiegoś nieodznaczonego punktu ciemności i pędziła w nieznaną jej stronę świata. Naruto patrzył na to z radością w oczach. Tak dawno nie widział spadającej gwiazdy. A teraz… teraz, kiedy ją widzi, to musi wykorzystać okazję i poprosić ją o spełnienie – jednego, małego, ale za to bardzo ważnego - życzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz