Gdzieś daleko, daleko stąd. Za siedmioma górami, siedmioma lasami i siedmioma wodami. Na pewnym pagórku, nad ubogą wioską - stał potężny, kamienny zamek z oknami w kształcie latawca, które zabezpieczone były żelaznymi kratami. Cztery wieże pałacu wiły się wysoko, wysoko w górę, przecinając ociężałe, granatowe chmury. Widok nieziemski. Jakby uczucie, że masz cały świat u swoich stóp. Ale przejdźmy do rzeczy. W pewnej komnacie, na pewnym piętrze toczyła się zawzięta kłótnia…
- Ależ ojcze! Nic mi się nie stanie, to tylko wieśniacy! – tłumaczył podniesionym głosem, młody mężczyzna. Chłopak był dobrze zbudowany, miał przydługie, jasne jak wanilia włosy i oczy jak cykoria. Ubrany był w brązowy płaszcz z kapturem, który przepasany był czarnym, grubym sznurem.
- Właśnie, wieśniacy! Oni żyją innymi zasadami, niż my. Mogą coś ci zrobić, jak się dowiedzą, że jesteś zastępcą tronu – odpowiedział mężczyzna, który przypominał z wyglądu jasnowłosego z jedną, małą różnicą – był starszy.
- Co mogą mi zrobić? Zadźgają mnie widłami? – burzył się.
- Nie żartuj sobie – uśmiechnął się kącikiem ust – dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- Gdybym wiedział, to dawno skończyłbym z tobą ten temat. Przecież ubrałem się jak oni, to dlaczego mam wziąć niańkę? Jestem już wystarczająco dorosły, aby radzić sobie w pojedynkę.
- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ale mam na uwadze twoje bezpieczeństwo. Kto zajmie się królestwem, gdyby coś ci się stało? Ja z twoją matką nie mamy innego syna.
- Z niańką u boku… na pewno nie zwrócę uwagi – ironizował.
- Oj, Naruto. Idziesz z rycerzem i bez dyskusji.
Młodszy chłopak chciał się jeszcze odezwać, lecz nie dane mu to było, gdyż wielkie, szerokie drzwi do komnaty otworzyły się, a w nich stanął pewien mężczyzna. Na oko w wieku Uzumakiego. Miał przydługie, czarne jak smoła włosy. Ubrany był w potężny, miedziany pancerz w kolorze kiwi, a u jego boku, zwisał połyskujący, żelazny miecz. Stał tak, z kamienną twarzą, która nie ukazywała żadnych uczuć. Po jego skroni popłynęła kropelka potu.
- Przepraszam za spóźnienie, jaśnie panie – odezwał się głęboki, męski głos.
- Pfff! Bardziej wychowanej niańki, nie mogłeś mi znaleźć? W co on jest ubrany?! Zdejmij tę kupę żelaza i ubierz się jak należy! Nie mamy czasu. – rzucił rozkazy blond włosy chłopak, który podskakiwał z jednej nogi na drugą. Trochę ze zdenerwowania, a trochę z radości, że będzie mógł spędzić kilka dni poza murami zamku.
- Wybacz, ale dopiero co, wróciłem z wojny. Daj mi trochę czasu, panie.
- Panie? – zapytał retorycznie Uzumaki – Mów do mnie Naruto – zaśmiał się – bo czuję się staro.
- Tak jest pa… znaczy Naruto – uśmiechnął się kącikiem ust. – gdzie mogę się przebrać? – zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Aaaaaa…. Tam! – wskazał palcem na srebrne drzwi. – Pospiesz się.
Bardzo ale to bardzo ciekawy pomysl ; D
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba i oby tak dalej <3
Ciekawe, ciekawe! Liecę dalej czytać :D
OdpowiedzUsuń