W trakcie - 5.12.12r,



Hej, jeszcze żyję :) Jestem w trakcie pisania i poprawiania rozdziału. Jak dobrze pójdzie to powinnam wstawić coś nowego w tym tygodniu. Jak nowy wystrój bloga i muzyka? Podoba się wam? :)

data: 5.12.12r.

sobota, 27 sierpnia 2011

W poszukiwaniu wybranki XI

Blondynka zaś stała z niesmakiem na twarzy. Mimo chęci rozwiązania konfliktu, nie udało się jej. Chociażby teoretycznie doszli do „przeprosin”, to w praktyce było im do tego bardzo daleko.

Naruto zaciekawiony krzykami z przeciwnej strony, udał się w tamtą stronę. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak mieszkają tutejsi ludzie, choć jego matka pochodziła z tych stron, to jednak nigdy mu o tym nie opowiadała. Zresztą, nawet sam Naruto zastanawiał się, czy cokolwiek pamięta z tamtych czasów, gdyż do zamku została zabrana, jako siedmioletnie dziecko i wychowana na prawdziwą damę. Choć tą damą, to ona nie była do końca, gdyż ceniła sobie niezależność. Zawsze musiała stawiać na swoim – tak samo jak ojciec, dlatego często się kłócili, a potem godzili się w namiętnym pocałunku. Prawda, że romantyczne? Ale wracając do Naruto...

Rozglądał się uważnie po wystawach, trafiając w ten sposób na handlarzy ludźmi. Niewolnicy trzymani byli w niewielkich klatkach, które wykonane były z solidnego metalu, a od góry zastawione były jakimiś skrzyniami z jedzeniem, skórami zwierząt czy też z wodą. Nie mając nic innego do roboty, zaczął przyglądać się uwięzionym, rozmyślając nad ich uwolnieniem. Mógł przecież wydać rozkaz w zamku, który zabraniałby handlowaniem ludźmi, lub odkupiłby ich, czyniąc z niewolników swoimi poddanymi, stawiając ich na jakimś dobrym stanowisku. Ale kto wie, ilu niewolników jest wokół zamku Konoha? Być może odkupienie ich wszystkich zużyłoby całą fortunę królestwa.

Zastanawiając się tak nad tym, trafił na jedną klatkę, w której siedziało sześciu ludzi, a pośród nich jeden, którego znał. Zatrzymał się ze zdziwienia i począł go obserwować. Był to dowódca królewskiej armii, który kilka tygodni temu zaginął w tajemniczych okolicznościach, a teraz? Siedzi w środku klatki ze znudzeniem na twarzy. Naruto mimowolnie się uśmiechnął z powodu odnalezienia swojego przyjaciela, a także dobrego dowódcy wojskowego.

- W czym panu pomóc? – odezwał się głos zza jego ramienia, który należał do pulchnego mężczyzny z brodą i zaniedbanym odzieniem.

- Za ile ich pan sprzedaje? – spytał niby obojętnie, przyglądając się uwięzionym. Nawet zauważył, że brunet, którego zna, podniósł wzrok na jego osobę.

- Każdy z nich ma swoją cenę. Nie są równi – odparł, – czego pan szuka?

- Sprzątacza albo…

- Na sprzątaczy idealnie pasują ci po lewej stronie – wskazał na szczupłych, bądź wychudzonych niewolników. – i ci są najtańsi, zaś, jeśli szuka pan gladiatorów, to po prawej stronie – kiwnął głową na silnych i tęgawych mężczyzn – I są oni najdrożsi. – Naruto spoglądał chwilę w tamtą stronę, poczym odwrócił głowę i odezwał się.

- A jeśli… - zrobił przerwę, dumając chwilę – szukam kochanka? – spytał niezmieniającym się głosem – nie powinien on być najtańszy ani najdroższy, gdyż nigdy nie wiadomo, czy z takim nie będzie problemów, prawda? – kątem oka zauważył rozbawioną twarz, Sai’a, który pewnie w duchu podziwiał księcia, za jego dar do wytrącania ludzi z równowagi. Był z siebie dumny, gdyż pulchny handlarz zaniemówił na jego wypowiedź, dotyczącej kochanka – to jak? – spytał, wytrącając sprzedawcę z szoku.

- Ym. Tak. Ma pan rację. To, kogo pan sobie życzy?

- Myślę, że kupię tamtego czarnego z dziwnym uśmiechem – wskazał palcem na mężczyznę, uśmiechając się triumfalnie.

- 145 denarów – podał cenę sprzedawca.

- 125 – odezwał się – gdyby był w lepszym stanie to może i bym dałbym te 145. Poza tym, gladiatorzy często zaczynają się o 150 denarów, więc proszę mnie nie oszukiwać – spojrzał na mężczyznę chłodno.

- Tak, moja pomyłka, przepraszam. Miałem podać cenę 125 denarów, ale przez ten upał, nie mogę się skupić. Idę po klucze i zaraz go panu sprzedam. – powiedział słabym głosem, poczym udał się po klucze.

W tym czasie Sai podszedł do Naruto.

- Może i dałbym te 145? – spytał pretensjonalnie. Widocznie książe uraził jego dumę, bo przecież wiadomo było, że wojownicy królewscy posiadają się z ogromnej dumy. Poza tym… jak na wojownika przystało, to powinien być zaliczany do gladiatorów.

- O, zamknij się. – warknął oschle, po czym mrugnął do niego okiem – mam nadzieję, że jesteś dobry w sprawach łóżkowych, bo inaczej cię oddam, lub obrę ze skóry. – akurat mówiąc te słowa, zauważył przestraszonego handlarza.

- Odliczone – mruknął, podając mu pieniądze.

#

- Zawsze wiedziałem, że masz talent do oszustwa – odezwał się kąśliwie Sai, kiedy odeszli już od handlarza.

- Lata praktyki – mruknął rozbawiony, – jako kochanek byłeś tańszy, a teraz powiedz mi, w jaki sposób tam trafiłeś. Wiesz, ile my cię szukaliśmy? Mój ojciec zaczął panikować, że nas zdradziłeś.

- Ah.. – westchnął – głupia sprawa. Poszedłem na zwiady w pojedynkę i oberwałem od jakiś gości. Aż sam nie wierzę, że mogłem wpaść w tak głupi sposób. To do mnie nie podobne…

- Fakt, głupi sposób. Myślałem, że jesteś mądrzejszy. – przyznał mu rację.

- A ty, co tu robisz? W dodatku sam? Nie sądzisz, że niebezpieczne zważając na twój status społeczny?

Naruto spojrzał na niego z zrezygnowaniem.

- Jakbym słyszał swojego ojca. – westchnął – już ojciec o to zadbał, żebym nie był sam – mruknął niezadowolony – a w wiosce sprawdzam życie mieszkańców, przy okazji szukając żony – wyjaśnił swojemu przyjacielowi – niestety będziesz musiał sam pojechać do ojca, w celu wyjaśnienia twojej nieobecności. Ja muszę zająć się swoimi sprawami.

- Nie mogę ci towarzyszyć w tej wyprawie? Nie jestem pewien, czy dotrę żywy do zamku, skoro twój ojciec wziął mnie za zdrajcę. – powiedział nieco zbity z dobrego humoru.

Książe spojrzał na niego pokrzepiająco.

- Aż tak się go boisz? – zaśmiał się. – powinien cię wysłuchać.

- Jak dobrze, że wspomniałeś „powinien” – mruknął pod nosem – a nie mógłbym robić za drugiego strażnika? – spytał, zeskrobując brud z ręki – nigdzie nie widzę tego kolesia od twojego ojca.

- I módl się, żebyś go nie zobaczył. Ma nierówno pod skorupą od orzeszka. – postukał się w głowę. – Do tego strasznie drażliwy. – westchnął cierpiętniczo, idąc przed siebie.

- Kto niby jest drażliwy? – odezwał się czyjś głos, który z pewnością nie należał do Sai’a.

- No ty, a kto by inny? – jęknął, po czym zdał sobie sprawę, że za nim stoi nie, kto inny jak Uchiha.

Przełknął z trudem ślinę i postanowił się wziąć w garść.

- Naruto… - tym razem odezwał się Sai – ty chyba mnie wrabiasz. Czy ty wiesz, kim on jest? – spytał zszokowany, patrząc na bruneta.

- Tak, wiem. Księżniczka na ziarnku grochu. Egoistyczna, wredna wiewióra, która przyswaja mi mnóstwo problemów – prychnął, patrząc z nienawiścią w oczach na Sasuke. – czego chcesz draniu?

- Phf- prychnął pod nosem – pilnuję cię, żebyś nie kupił kolejnego kochanka do zabawy. Miałeś szukać żony, a nie męża. Z tego, co wiem, to nie będziesz miał potomstwa, z kim takim jak on – wskazał głową na Sai’a. Miał już dość dzisiejszego dnia.

- Sasuke! – syknął wściekły Naruto, podchodząc do niego błyskawicznie – Czy cię dzisiaj coś użarło w tyłek? Zachowujesz jak rozkapryszone dziecko! – spojrzał mu wyzywająco w oczy, popychając palcem w jego klatkę piersiową. – To, że masz dzisiaj zły dzień, to nie znaczy, że możesz się na mnie wyżywać! Nie wiem, o co chodzi, ale jeśli nadal będziesz się tak zachowywać, to nic tu po tobie! Nie potrzebuję rozkapryszonych ludzi. – zacisnął usta w gniewie.

- Ocho.. kto by się spodziewał, że jesteś, aż taki agresywny – powiedział ze zdziwieniem rzekomy kochanek, księca, który przyglądał się wybuchowi swojego przyjaciela.

- Sai! – wydarł się Naruto, odwracając głowę do chłopaka.

- Tylko żartowałem! – rzucił pośpiesznie, podnosząc obronnie ręce do góry. – rany.. bo jeszcze zwróci mnie do tej klatki – mruknął do siebie.

- Uchiha! – znów powrócił do mierzenia mężczyzny bazyliszkowatym wzrokiem, – jeśli chcesz brać udział w tej szopce, to wracaj do domu. Nie będę tolerował twoich kaprysów.

Sasuke spojrzał na niego wściekle.

- Nie wracam, żeby zrobić ci na złość. Nikt nie będzie mi rozkazywał – powiedział oschle, odwracając się do blondyna plecami – Ino nas szuka, więc zabierz swoje szanowne cztery litery i się ruszaj. – powiedział jeszcze, po czym poszedł wolnym krokiem przed siebie.

Książe zaś stał w tym samym miejscu, w którym stał, i rozmyślał, czy nie rzucić się teraz na swojego rycerza i nie zamordować go przy tłumie ludzi.

„Może nikt nie zauważy?” – mruknął wściekle pod nosem, zaciskając zęby ze złości. Spojrzał się na Sai’a z nie zmienionym wzrokiem.

- Słyszałeś? – rzucił do niego z jadem. – to nie stój i się ruszaj.

- Panicz mnie chyba z kimś myli – odpowiedział spokojnie jego przyjaciel – nie takim tonem ropuszko – pokiwał mu palcem, robiąc przy okazji z ust dzióbek.

- Hmf! – zdusił śmiech książe, który zawsze się śmiał z tej małej parodii jego matki – wybacz, ale mówiłem ci, że ta wredna wiewióra działa mi na nerwy swoim zachowaniem. – skrzywił usta w grymasie. – ale teraz już chodź, muszę coś załatwić.

Dowódca armii królewskiej kiwnął twierdząco głową i razem z księciem poszli przed siebie.

Następne godziny dzisiejszego dnia spędzili w wiosce. Najpierw udali się do domu panny Haruno, która jak tylko ujrzała Sasuke, rzuciła mu się na szyje, by chwilę potem nie zostawiać go na krok przez resztę dnia. Trzymała go kurczowo za rękaw, uśmiechając się do wszystkich. Zaś panu Uchiha wcale do śmiechu nie było. Raz na jego twarzy zagościł grymas na ustach, kiedy to różowo włosa niewiasta rzuciła się na niego w skowronkach. Dalszą drogę przeszedł z kamienną twarzą, nie zwracając uwagi na to, że dziewczyna ciągle wisiała u boku jego ręki.

Ino zaprzyjaźniła się Sai’m, który wyjaśnił swój powód pojawienia się w wiosce. Powiedział jej całą prawdę, o tym, kim jest i jak trafił do niewoli. Pominął tylko na prośbę Naruto jego stanowisko w zamku Konoha. Książe nie życzył sobie rozgłosu na temat jego pojawienia się w wiosce, w której przybywali. I nie dziwił mu się. W wiosce żyją prości ludzie bez manier, którzy z braku pieniędzy, zaczęliby je wyłudzać od księcia, który słynął z dobrego serca.

I tak w całkiem miłej atmosferze spędzili ze sobą przyjemne popołudnie. Po tym jak zagościli u Haruno, udali się na pewną polanę, na której miał odbyć się konkurs na najpiękniejszą świnię. Wszystkie różowe masy były czyste i schludne. Nawet znalazły się dwa młode prosiątka, które były o zabarwieniu czarnobiałym, gdyż jak właściciel wyjaśniał, pochodziły z dalekiej farmy, w której przebywał inny rodzaj świń. Konkurs zaczął się od przedstawienia wszystkich prosiąt, pokazując je widowni. Wioskowi mogli oddawać swoje głosy za wygląd wizualny. Potem odbył się etap, w którym właściciele reprezentowali talent swojego pupilka. Talent jak talent. Jedna świnia biega za patykiem, rzuconym przez jej pana, druga najgłośniej beka, trzecia gania swój ogon, czwarta chrumcha jakąś melodię i tak dalej. Po prostu.. świńskie talenty. Na końcu tego wszystkiego, prosię musiało podejść do swoich członków rodziny. I tu stało się coś, co zadecydowało o zwycięstwie świnki Ino. Bowiem Racuszek – świnka rodziny Ino – cała w radości rozpędziła się w biegu i skoczyła na spanikowanego blondyna, przewracając go na ziemie i liżąc go po twarzy, a także, i o ile to możliwe – merdając słabiutko swoim ogonem. Śmiech wśród zgromadzonych był ogromny, choć był to dopiero początek tortur księcia. Za Racuszkiem pobiegły inne prosiaki, które dołączyły się do niego. Naruto z lewością uciekał od śliny zwierząt, kręcąc głową we wszystkie strony. Ten widok według wioskowych dziewcząt był słodki, a kącik pana Uchihy uniósł się lekko do góry, na to całe wydarzenie, które rozładowało napięcie między tą dwójką. Po tym całym konkursie, Naruto dostał miano Miss królowej świń od Uchihy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz