W trakcie - 5.12.12r,



Hej, jeszcze żyję :) Jestem w trakcie pisania i poprawiania rozdziału. Jak dobrze pójdzie to powinnam wstawić coś nowego w tym tygodniu. Jak nowy wystrój bloga i muzyka? Podoba się wam? :)

data: 5.12.12r.

sobota, 27 sierpnia 2011

W poszukiwaniu wybranki VI

- Ciekawe.. – mruknął pod nosem Sasuke, przyglądając się obłoconym świniom.

- Raczej głupie – odparła Ino – Ale to jedyna rozrywka w tej wiosce. – poprawiła kosmyk włosów jakby od niechcenia – Czasami bywają też ogniska, ale ostatnio to rzadkość. Przez brak wody, wszyscy oszczędzają i nie mają czasu na chwilę relaksu. Ciągle tylko praca i praca.

- Rozumiem…. – odparł Naruto – przekażemy to Królowi, już wasza spokojna głowa – uśmiechnął się serdecznie do dziewczyn – A teraz zbieramy się do pracy, co nie Uchiha? – Szturchnął go ramieniem w bok.

Brunet przytaknął mu głową, wyginając usta w lekkim grymasie. To było poniżej jego godności. Gonienie za świniami? Od kiedy? On nie jest od tego.

- W mojej umowie…. – zaczął.

- Tak, tak, wiem…. – wywrócił pokazowo oczami blondyn – dostaniesz podwyżkę – wymamrotał ze zrezygnowania. – Jakiś ty kosztowny. Paranoja.- mruknął pod nosem.

- Coś mówiłeś? – odwrócił się w stronę błękitnookiego, piorunując go morderczym wzrokiem.

- Tak. Ty łapiesz, czy myjesz? – zapytał, spoglądając w stronę zwierząt, które taplały się w błocie.

- Myję. Nie będę ganiał za bydłem, jak tego nie było w mojej umowie. Poza tym… - chciał rozwinąć swój wywód.

- Materialista – skomentował Uzumaki, kierując się w stronę gromady świń.

- Poza tym, chcę cię zobaczyć w akcji – dokończył, uśmiechając się do Naruto w wyzywający sposób.

- Drań – wytknął mu język, omal się nie wywracając po drodze.

- Młotek! – krzyknął – postaraj się nie zabić, bo w przeciwnym razie, nie dostanę wypłaty!

Książę nic mu nie odpowiedział. Tylko wyjrzał z pod ramienia, posyłając brunetowi zniewieściałe spojrzenie.

Całej tej sytuacji towarzyszyły dwie dziewczyny, które z rozbawieniem przyglądały i nasłuchiwały się rozmowie chłopaków. Od dawna w ich wiosce nie było żadnych gości. A jeśli już nawet, to byli to starzy podróżnicy. Dlatego też, dwaj młodzi młodzieńcy stanowili dla wioskowych dziewczyn, obiekt atrakcji.

- Ciekawe, czy on coś w ogóle w tym widzi – mruknął brunet, przyglądając się blondynowi, który miał za dużą chustę na głowie. Czarny materiał zsuwał mu się lekko na oczy, zasłaniając mu pole widzenia. – Idiota – powiedział półgłosem, widząc chłopaka, uganiającego się za świnią.

- Em… Hey – odezwał się niski, kobiecy głos – Jestem Sakura Haruno, a Ty? – zapytała niepewnie, owijając różowy kosmyk włosów wokół palca. Wypięła lekko pierś do przodu, pokazując światu swoje walory, które ledwo nie wylewały się z spod obcisłej bluzki.

- Arnold Schwarzenegger… - rzucił ironicznie, spoglądając z przekąsem na biust różowej „piękności”.

- Ahh! To chyba jakieś pruskie nazwisko! – zachwyciła się swoim odkryciem, pstrykając palcami. Spojrzała się jeszcze raz na chłopaka. Tym razem nieco odważniej, ale wciąż słodko. Zatrzepotała rzęsami.

- Pruska jest twoja główka – mruknął, odwracając się od niej. Oparł łokcie o przegrodę. Odchylił lekko głowę do tyłu i spojrzał na ciemniejące niebo. Rozmyślał.

„Czy ludzie naprawdę są tacy głupi, czy tylko takich udają?”. To nienormalne, by ta dziewczyna cieszyła się z miana „pruskiej główki”. Najwyraźniej uznała, to za komplement. Wymachiwała rękami, opowiadając to swojej blond przyjaciółce. Ale najwidoczniej druga dziewczyna z wioski była nieco mądrzejsza i sugerowała Haruno, żeby aż tak bardzo się nie cieszyła z tych słów, bo w sumie nie wie, co to znaczy.

Wziął głębszy oddech i zamknął oczy. Ukajał się błogą ciszą, która nietrwała wiecznie, gdyż dwie przyjaciółeczki wciąż trajkotały, a świnia, którą Naruto rzekomo złapał, wyrwała się z jego objęć i teraz biegła dzikim pędem w stronę bruneta. Póki chłopak się zorientował, leżał na ziemi, przygnieciony ciężarem księcia.

Twarz Uzumakiego była cała ubłocona. Jedynie piękne, niewinne, błękitne oczy wyróżniały się z brązowej mazi. Blondyn uśmiechnął się słabo. Uchiha kątem zauważył, że chłopak jest lekko zażenowany sytuacją. I szczerze powiedziawszy, pierwszy raz go takiego zobaczył, więc nie mógł sobie odpuścić złośliwego komentarza.

- Aż tak ci się spieszy mieć ze mną dzieci? – uśmiechnął się kpiąco, doprowadzając Uzumakiego do białej gorączki. Co jak co, ale to był przypadek! Najczystszy w świecie przypadek! Gdyby nie te błoto, które zdobiło jego ciało, to jego twarz przypominałaby teraz dojrzałego pomidora. I to nie tylko ze złości, ale ze wstydu również. Dwie dziewczyny, które stały dosłownie parę metrów od nich, wybuchły doniosłym śmiechem.

- A tobie w głowie tylko jedno! – oburzył się, obdarzając Uchihę zawistnym spojrzeniem. Nadymał policzki jak żaba i niczym dama, stanął z gracją i podniesioną głową. – przydzielili mi jakiegoś starego zboczeńca – burknął, ściągając rękoma błoto.

- To nie ja na ciebie poleciałem – oparł się na łokciach. – i jesteśmy w tym samym wieku, więc nie rozumiem, dlaczego nazywasz mnie starym zboczeńcem..

- A idź w cholerę! Teraz twoja kolej. Ja sobie postoję i popatrzę. – wskazał mu ręką na ubłoconą świnię - I na co się gapisz?!

- Ładnie wyglądasz – palnął – dlatego wybieram Cię na mojego pomocnika w łapaniu świń – puścił mu oczko.

- Chyba śnisz! – oburzył się po raz kolejny. Odwrócił głowę, przymykając uparcie oczy i zakładając ręce na pierś.

- Teraz, to naprawdę wyglądasz jak rasowa księżniczka – skomentował brunet, wstając na równe nogi. Podszedł do wciąż obrażonego Uzumakiego i łapiąc go w talii, przerzucił za plecy.

- CO TY ROBISZ?! – darł się, waląc go rękami w plecy.

- Cicho. Alb o sam cię zaraz uciszę – szepnął tak, aby tylko blondyn mógł go usłyszeć.

- Ba! Ciekawe jak chcesz to zrobić!

- Cicho – powtórzył, klepiąc go w tyłek. – bo inaczej się nie wyśpisz tej nocy.

- ŻE CCO?! – odwrócił głowę jak tylko mógł w stronę twarzy Uchihy – I CO TY ZAMIERZASZ?! – kopał nogami we wszystkie strony – JAK ZARAZ MNIE NIE PUŚCISZ TO…

I blondyn poleciał w stronę świń, które z przerażenia stały w jednym miejscu. Co, jak co, ale nowy gatunek, który potrafi latać? Dla zwierząt stało się to czymś innym i godnym uwagi. Ostrożnie, aczkolwiek dosyć pewnie podeszły do zabłoconego obiektu, którym – nie trudno się domyśleć – był Uzumaki. Chłopak siedział w jakimś dołku, wypełnionym błotem. Jego blond włosy przybrały barwę gorzkiej czekolady, a z rękaw wylewała się brązowa maź. Był podenerwowany. Jak jego niańka mogła go tak, perfidnie wykorzystać, żeby złapać te różowe zwierzaki?! I kątem oka zobaczył, że brunet z łatwością poradził sobie ze zwierzakami, wprowadzając je do mniejszej zagrody. Wziął węża ogrodowego i zaczął z odległości spłukiwać brązową maź z ciał bydła. Uzuamki zaś z niezadowoloną miną stanął na chwiejne nogi. Przez te błoto czuł się jakby o dziesięć kilogramów cięższy. Wciąż nie mógł uwierzyć, że cała zasługa przypadnie temu draniowi. Ale skoro tak rwie się do pracy i wykorzystuje swojego przyszłego Władce, to nie będzie mu się wtrącał. Jedynie cieszył się z tego, że dziewczęta poszły pomóc w zbieraniu porzeczek, bo tego by nie zniósł, aby płeć piękna podziwiała go w takim stanie. Obolały i urażony zachowaniem Uchihy postanowił się do niego nie odzywać. Jednak podszedł do niego, bo co innego miał robić, skoro nikogo innego w pobliżu nie było?

Spoglądał na niego z urazą.

- Coś się stało, księżniczko? – zaczepił go brunet, perfidnie się uśmiechając.

Niech oni tylko pójdą spać, to mu obije tą mordę!

- Achh.. rozumiem. Uraziłem Panią? – udawał przejęcie, co ewidentnie działało na nerwy blondyna.

- Nie drwij ze mnie palancie! Wiesz, że teraz mnie wszystko boli?!

- To o to chodzi? Wasza Wysokość obiła sobie zgrabny tyłeczek? – uniósł zabawnie brew, obserwując podenerwowanego Naruto.

- NIECH JA CIĘ…! – wycedził przez zęby, przybliżając się do bruneta, który nic sobie nie robiąc, skierował na niego węża ogrodowego, powodując tym samym, że silny strumyk uderzył Uzumakiego z taką siłą, że chłopak upadł po raz kolejny na swój tyłek.

- Umh! – jęknął z bólu. – Uchiha…. Ty popaprany zasrańcu! Ty pojebie, Ty jełopie… skurwy… - saldo przekleństw wyrwało się z ust księcia, a Uchiha spoglądał z niedowierzaniem na Naruto. Skąd on znał tyle przymiotników? Ba. To Oni czegoś takiego uczą w murach zamku? Bo przecież nigdy, ale to przenigdy nie usłyszał takiej wiązanki przekleństw skierowanej do jego osoby. I pewnie, jako normalny człowiek powinien to wziąć do siebie. Ale nie. Podobało mu się to. Cholernie mu się podobało. To było tak cholernie… pociągające.

- Skończyłeś? – przystanął ze skrzyżowanymi rękoma na piersi, przy mokrym księciu, który spoglądał na niego spod mokrej, przydługiej grzywki.

- NIE! – wydarł się, przymykając oczy w akcie desperacji. Chciał mu jeszcze tyle nawtykać, że już sam nie wiedział od czego ma zacząć. Na pewno wziąłby pod uwagę to, że Uchiha jest niewychowanym sługą. I już chciał mu, to powiedzieć, ale coś mu to nie umożliwiło. Jego ciało było jakby sparaliżowane. Coś się stało Ktoś go dotknął. Ba…! Ktoś go… polizał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz